sobota, 15 stycznia 2011

po

Nie dawałam sie aż do badania, aż jak wróciłam do domu. Ale potem wszystko ze mnie schodziło, emocje przede wszystkim. Zasnąć nie mogę jakoś od tego badania. Na wyniki trzeba czekać co najmniej 10 dni. Ale co z tego jak moja przychodnia nie ma podpisanego kontraktu z NFZ- bosko po prostu! I znowu bieganina, xero karty i szukanie lekarza- no jakby było mało czekania pół roku na badanie.
No dobra, mniejsza z tym, Trochę sobie ponarzekałam.

Aha no i robota poszła w kąt, bo leżałam plackiem w łóżku aż do teraz.
Znalazł się pachtwork'owy kocyk- może siądę i coś przy nim porobię. Zobaczymy.
Aktualnie mam zajęcie doglądac lubego, bo mi się facet chorobowo kończy. Złapaliśmy jakiegoś wirusa czy coś. Kichamy na potęgę! Ale o żadnej grypie nie ma mowy, świńskiej czy ptasiej, ani byczej haha

Pozdrófka dla Was

środa, 12 stycznia 2011

56. Nowości

Ha! No i jestem, trochę pociągająca nosem z opuchniętą głową- nie tylko od pomysłów. ostatnio mam ich wiele, ciut gorzej z realizacją gdy się niedomaga. Ale łykam rutinoscorbin i mam faze na robienie i tak w kółko- łykam, robię, chwila oddechu i znowu. Trochę stresu mam, jutro mnie zamkną w tubie w szpitalu, ale to nic to tylko tomografia. Dam radę! Co ja nie dam rady?

A teraz z innej beczki. Maszyna opanowana, śmigam i śmigam. Co prawda gdzieś posiałam mój dawno zaczęty kocyk do łazienki a'la patchwork i nie mogę go znaleźć. Widział ktoś??
Aha no i szyje woreczki z organzy, pochwalę się dziś dwoma, różna wielkość, materiał ten sam. Ładnie wyszły??

A teraz moja biżuteryjna twórczość:

serca - rezerwacja dla Zu


Serca i muszle w rzeczywistości są dużo ciemniejsze. Ostatnie coś na styl ludowy. Do wyrobu użyłam drewnianych baz, szkła, akrylu i crackli oraz antyalergicznych półfabrykatów.

czwartek, 6 stycznia 2011

W Nowym Roku...

Na początek w tym Nowym Roku chciałam Wam życzyć spełnienia w tym co tworzycie, by każdy dzień był inspiracją, by promyki słońca rozjaśniały umysł. Przede wszystkim jednak wiele zdrówka i uśmiechu na co dzień!


Dawno nie pisałam, ale dopadł mnie jakiś leń. Nie tyle co na robienie, ale pisanie. Wróciłam z Lublina z bardzo ciężką walizą -> tu ucałowania dla Mojej Mamy ;)
Siedzę sobie w Krakowie i studiuję zawzięcie instrukcję obsługi maszyny do szycia ha! Mikołaj w tym roku, znaczy w tamtym był bardzo, ale to bardzo hojny. Dodatkowo dostałam parę rolek organzy jupi jupi skacze do góry jak kangury hahaha

Oprócz tego przerabiam czy alteruję (jak kto woli) stary kalendarz na książkę kucharską. Trochę mi to zejdzie, bo chce każda stronę przerobić. Na koncie mam już kilka, jednak nie wszystkie mi się podobają. Więc kombinuje dalej hehe. Ale pochwale się choć okładką (jeszcze nie skończoną) i jedna stroną- naszło mnie wczoraj na haftowanie. Myślę, że takich wstawek będzie kilka w zeszycie z przepisami. Wygląda super! Jestem z siebie dumna ;)




P.S. Broszki jak i klipsy zrobiły furorę. Na dodatek mam dwa zamówienia na wspomniane materiałowe brochy. Ciesze się niezmiernie jupiii